niedziela, 1 lipca 2018

Hot Food

Hot Food czy warto kupić

W czasie ostatniej mikrowyprawy postanowiłem zużyć puszkę samopodgrzewającego się jedzenia HOT FOOD, która była częścią moich zapasów preppersa. Data przydatności do spożycia dania pomału dobiegała końca, więc stwierdziłem, że pucha przyda się w lesie jako prowiant.

Niestety pomysł z puszką okazał się chybiony ale dobrze, że wcześniej zakupiliśmy kiełbasę na ognisko bo bym chodził głodny.

Już kiedyś miałem do czynienia z tymi samopodgrzewającymi daniami na małym rajdzie po okolicach Słupska, gdzie na pięć jedna z puszek nie zadziałała. Trzeba było podgrzać zawartość puchy w menażce na kuchence wojskowej.

Później jedną puszkę dałem mojemu koledze w ramach podziękowania za przysługę ale niestety jemu też grzanie wysiadło. Trochę mi było głupio, bo dać komuś wybrakowany podarek nie jest fajnie. Jednak kolega dał sobie radę bo też podgrzał jedzenie na kuchence turystycznej.

Niestety na ostatnim wypadzie do lasu grzanie w puszce też zawiodło. Zrobiłem wszystko zgodnie z instrukcją obsługi tj. ściągnąłem dekielek, otworzyłem puchę, zrobiłem w wyznaczonych miejscach dziurki szpikulcem będącym dołączonym do puszki przez producenta, zamieszałem zawartość, zaczekałem...

I nic!

Najpierw myślałem, że grzanie w tym wypadku znowu nie zaskoczyło, więc postanowiłem przełożyć danie do menażki i zagrzać na kuchence wojskowej. Niestety po przełożeniu zawartości puszki okazało się, że wewnętrzna ścianka, która oddziela gotowy obiad od części z ogrzewaczem chemicznym była zniekształcona i pęknięty (z zewnętrznej strony puszki nie było uszkodzeń). W takim wypadku całą zawartość zmuszony byłem wyrzucić, ponieważ prawdopodobnie środek chemiczny odpowiedzialny za podgrzanie przedostał się do pożywienia.

Po powrocie do domu przeprowadziłem test ostatniej (na szczęście) puszki i okazało się, że jest ona podobnie uszkodzona jak poprzednia. Tym razem ścianka oddzielająca jedzenie od podgrzewacza chemicznego miała jeszcze większą dziurę, przez którą chemia przeniknęła do pożywienia. Czy takie jedzenie jest zdrowe? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie.

Wiem, że dużo ludzi zachwyca się takimi daniami bo nie trzeba wrzątku, kuchenki, naczynia itd. ale... Opierając się na moim doświadczeniu stwierdzam, że dania HOT FOOD to jest bardzo zły pomysł, gdyż zabierają sporo miejsca, są dość ciężkie, po zjedzeniu zawartości mamy sporego śmiecia do targania (śmieci zawsze zabieramy ze sobą!), ich awaryjność też daje do myślenia, nie wspominając już o możliwości zatrucia.

Jeżeli mam tachać ze sobą takie dania i w razie czego dodatkowo nosić menażkę, kuchenkę i paliwo do niej, to uważam, że zamiast tego dania lepiej zaopatrzyć się w żywność liofilizowaną, albo wojskowe racje MRE.

Proszę piszcie w komentarzach jakie są Wasze przygody z samopodgrzewającymi się puszkami. Może ja miałem pecha i trafiłem na jakieś wybrakowane, a może tylko dania HOT FOOD są do bani, a jedzenie innych producentów są w porządku

 

**Podsumowanie:**

Samopodgrzewające się jedzenie HOT FOOD to rozwiązanie, które zyskuje popularność wśród osób szukających szybkiego i wygodnego prowiantu na wyprawy. Jednak moje doświadczenia pokazują, że tego typu dania mają swoje wady – od awaryjności po możliwość zatrucia. Zamiast polegać na tego typu produktach, warto rozważyć alternatywy, takie jak żywność liofilizowana czy wojskowe racje MRE, które oferują lepszą jakość i niezawodność w sytuacjach kryzysowych. Jeśli zależy Ci na bezpieczeństwie i gotowości na kryzys, wybór odpowiedniego jedzenia na wyprawy to kluczowa kwestia.

Aktualizacja 16.11.2017.

Maciej, jeden z czytelników mojego bloga podesłał zdjęcia wnętrza puszki C-BORG FOOD. Okazuje się, że nie tylko dania HOT FOOD mają problem z wewnętrzną częścią puszki. Chociaż Maciej opis puszki C-BORG FOOD zamieścił w komentarzu to wydaje mi się, że warto go tu zacytować w całości:

"Testowałem ostatnio puszkę C-BORG FOOD. Po umyciu puszki okazało się, że dolna część wewnętrznej puszki jest pogięta i pozałamywana podobnie do tej na twoich zdjęciach. Na szczęście nie w takim stopniu, żeby doszło do przerwania materiału. Ciężko stwierdzić czy te załamania powstały na skutek chemicznego podgrzewania czy wcześniej. Denko także było wybrzuszone. Zmartwił mnie natomiast fakt, że jedząc jedzenie metalową łyżką oskrobałem białą farbę na powstałych zagięciach. Farba prawdopodobnie została w moim posiłku".

Po raz kolejny okazuje się, że posiłki w samopodgrzewających puszkach nie są dobrym rozwiązaniem na prowiant.

Wielkie podziękowania dla Maćka za zdjęcia i opis problemu.

Ps. Jeżeli ktoś jeszcze się spotkał z "awariami" tych lub innych producentów puszek niech pisze i przysyła zdjęcia.

Uszkodzona puszka, w której było samopodgrzewające się danie

Wnętrze puszki C-BORG FOOD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj, ale pamiętaj o zachowaniu kultury wypowiedzi.