Lista stron bloga

czwartek, 26 lipca 2018

Bieg Twardego

Bieg Twardego
Przeprawa przez jezioro
Krótka relacja z Biegu Twardego 2018.


W ubiegłą niedzielę tj. 22.07.2018 roku wziąłem udział w Biegu Twardego, który był zorganizowany na terenie starej żwirowni w miejscowości Rybaki koło Kościerzyny.
Bieg ten charakteryzował się tym, że prawie nie było w nim sztucznie ustawionych przeszkód, bo w 99% składał się z naturalnych.
W biegu Twardego podobnie jak w Biegunie trzeba pokonać minimum jedno okrążenie aby zdobyć medal. Ale żeby być liczonym w kwalifikacji trzeba zrobić trzy pętle, a jedna pętla to 3 kilometry. Trasa biegła po błocie, w którym buty chciały zostać na zawsze, piachu, stromych przewyższeniach, usypanych na kupę głazach, czy przez jezioro.


Już w połowie pierwszego okrążenia myślałem, że po pierwszej pętli dam sobie spokój. Po prostu jakoś doczłapię do mety i powiem sobie "конец фильма" (koniec filmu) i dam na stronie organizatora ogłoszenie, że jak znajdą gdzieś moje płuca to żeby odesłali mi do domu.
Tuż za samym startem wznosiło się strome, piaskowe przewyższenie (ok 20 metrów) do pokonania, które dało mi w kość, a dalej było już tylko gorzej. Najpierw narzuciłem sobie za duże tempo, a później zaczęły mnie dobijać strome przewyższenia - podobne do tego pierwszego, na których nogi mieliły piach, a miało się wrażenie, że stoi się w miejscu. Takich przeszkód było sporo i wydawało się, że wchodzi się na górę tylko po to żeby z niej zejść, a następnie wejść  na nią z drugiej strony. To wszystko odbywało się w palących promieniach słońca. Szczerze powiem, że to była bardziej walka ze sobą, a nie z przeszkodą. Nie było wiadomo czy za tym wzniesieniem będzie już prosta droga, czy następna piaskowa górka do pokonania. To było dla mnie bardzo demotywujące, bo te przewyższenia naprawdę dawały mi spory wycisk. Kiedy już prawie padałem na twarz przyszedł czas na ostatnią i zarazem najfajniejszą przeszkodę tj. jeziorko. Jeziorko było miejscami głębokie, więc trzeba było je przepłynąć, ale nad bezpieczeństwem na tym odcinku trasy czuwały dwie osoby na łodziach. Woda w jeziorze była na tyle orzeźwiająca i odprężająca, że nabrałem sił aby pokonać następne okrążenie.
Druga i trzecia pętla już poszła w miarę gładko, gdyż już wiedziałem jak mam rozłożyć siły, gdzie można zwolnić, gdzie trzeba trochę przyspieszyć, a gdzie jest jeziorko, czy wielka kałuża, w której można się było ochłodzić.

Po biegu można było, zjeść kiełbasę, żurek, i napić się piwa za żetony, które były w pakiecie startowym.

Ogólnie imprezę uważam za udaną, chociaż zabrakło dla wielu uczestników biegu medali. Organizator jednak obiecał, że medale zostaną wysłane na adres domowy. Cóż, czasami tak bywa, trzeba poczekać.


Zobacz galerię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj, ale pamiętaj o zachowaniu kultury wypowiedzi.